Jestem, ciągle tu jestem, chociaż Was już pewnie nie ma..
Nie było mnie dłuuugooo. Nie miałam weny, szybko się wypaliłam.. A teraz gdy mam w głowie miliard pomysłów na rozdziały, to zupełnie nie mam czasu ich pisać. Wolne od nauki chwile poświęcam na odpoczynek i spotkania ze znajomymi. Chciałabym wrócić.. Może kiedyś nadejdzie ten czas, w którym znów będę pochłaniać się w pisanie nowych historii. Gdybym mogła przelać to wszystko co mam w głowie w przeciągu kilku sekund na ekran laptopa, rozdziały pojawiałyby się niemal codziennie.
Ale czy wrócę.... Nie wiem.
pozdrawiam i ściskam mocno wszystkich, którzy zostali (choć szczerze myślę, że moje pozdrowienia będą odbijać się od ścian pustego pokoju, nie trafiając do żadnej osoby)
mam nadzieję, że następnym razem pojawię się z czymś więcej, niż tylko głupim wytłumaczeniem
xx
niedziela, 13 grudnia 2015
niedziela, 17 maja 2015
Rozdział 10 - Nie chciałam cię zranić.
Przez Marikę przeszedł chłodny dreszcz. Opanowało ją lekkie przerażenie, a strach wpłynął do mózgu. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Spojrzała bezradnie na zdenerwowaną twarz mężczyzny stojącego przed nią.
- Robisz mi nadzieje, a potem umawiasz się z innym? - krzyknął łapiąc ją za nadgarstki. - Chcesz się na mnie odegrać?! Przecież cię przeprosiłem. - Dziewczyna patrzyła na blondyna stojącego przed nią, na jej twarzy malowało się przerażenie. Niepomalowane usta lekko rozchyliły się. W lewej ręce nerwowo ściskała kluczyki od domu. Mężczyzna spojrzał na bezwładne ciało Mariki. - Przepraszam. - dodał ze skruchą. - Nie powinienem. - puścił jej ręce z kurczowego uścisku, które bezsilnie opadły. Brunetka usunęła się lekko w tył, poczuła na swoich plecach drzwi od mieszkania. - Zrobiłem się zazdrosny, zrozum. - Dodał, gdy zobaczył wyraz twarzy dziewczyny. Przełknęła głośno ślinę i niepewnie odwróciła się plecami do chłopaka, wyciągnęła rękę do przodu i szybko otworzyła drzwi. Spojrzała na niego. - Wybacz mi, proszę. - Zamknęła drzwi. Stała przed nimi kilka minut. Bezgłośnie wpatrywała się w konstrukcję. Czuła, dziwne ukłucie w sercu. Dotknęła nieśmiało drzwi dłonią.
- Paweł. - wyszeptała przysuwając głowę do drzwi. Niemalże była pewna, że on w tej chwili, nadal stoi za drzwiami i czeka, na cokolwiek, po prostu czeka.
- Dobrze się czujesz? - zapytała Laura unosząc brew, gdy zobaczyła niską brunetkę przytulającą się do drzwi. Marika odwróciła się w stronę dźwięku.
- Tak. - odparła niepewnie po czym ruszyła chwiejnym krokiem w kierunku schodów.
- Lepiej zrobił ci spacer? - szybko rzuciła Laura w kierunku dziewczyny snującej się po schodach.
- Tak. - Wyrzuciła z siebie beznamiętnie, ciągle myśląc o sytuacji, która wydarzyła się przed chwilą.
Rzuciła się na wielkie łóżko w swoim pokoju, przytuliła do siebie ulubioną poduszkę i zasnęła ze łzami swobodnie spływającymi po policzkach.
sobota, 9 maja 2015
Rozdział 9 - Miłość jest tym, co czuję.
- Nie bądź taka agresywna darling. - ten głos budził w Marice najgorsze odczucia.
- Po co do mnie dzwonisz? - zapytała już spokojniejsza. Ale sobie wybrała moment. Przeszło jej przez myśl. - Czego ode mnie chcesz i skąd masz mój numer?
- Ojj, nie tyle pytań na raz. Po pierwsze..
- Oh, tak zapomniałam. Dla takiej idiotki to za dużo. - przerwała jej. - Mów czego chcesz, bo nie mam na ciebie czasu. - wypowiedziała z pogardą oglądając swoje niebieskie paznokcie.
- Tak? To ciekawe jakie masz ciekawsze zajęcia. - roześmiała się. W Marice coś buzowało, miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. - Masz odpierdolić się od Jorge. Rozumiesz? Nie podpieprzaj się do niego, on kocha mnie, pogódź się z tym. Pożałujesz, jeśli mnie nie posłuchasz.
- Hahaha, nie mogę. Steph, proszę cię. Tak się martwisz o to, że zostawi cię dla mnie, że dzwonisz do mnie z pogróżkami? Jesteś żałosna.
- Phi. Raczej ty frajerko. Odwal się od mojego NARZECZONEGO! - pisnęła z naciskiem na ostatnie słowo.
- To on ciągle do mnie wydzwania.
- Myślisz, że mnie oszukasz? Nie skarbie, ja nie jestem taka tępa.. Nie rozdzielisz nas nigdy w życiu, mnie, Jorge i naszego dziecka. No tak kochanie, jestem w ciąży. A ty...
Marika nie miała ochoty słuchać dalej Stephie i szybko się rozłączyła. Podeszła do sotolika obok którego leżała Laura i odłożyła na niego telefon. Blondynka spojrzała na opaloną dziewczynę spod okularów.
- Po co do mnie dzwonisz? - zapytała już spokojniejsza. Ale sobie wybrała moment. Przeszło jej przez myśl. - Czego ode mnie chcesz i skąd masz mój numer?
- Ojj, nie tyle pytań na raz. Po pierwsze..
- Oh, tak zapomniałam. Dla takiej idiotki to za dużo. - przerwała jej. - Mów czego chcesz, bo nie mam na ciebie czasu. - wypowiedziała z pogardą oglądając swoje niebieskie paznokcie.
- Tak? To ciekawe jakie masz ciekawsze zajęcia. - roześmiała się. W Marice coś buzowało, miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. - Masz odpierdolić się od Jorge. Rozumiesz? Nie podpieprzaj się do niego, on kocha mnie, pogódź się z tym. Pożałujesz, jeśli mnie nie posłuchasz.
- Hahaha, nie mogę. Steph, proszę cię. Tak się martwisz o to, że zostawi cię dla mnie, że dzwonisz do mnie z pogróżkami? Jesteś żałosna.
- Phi. Raczej ty frajerko. Odwal się od mojego NARZECZONEGO! - pisnęła z naciskiem na ostatnie słowo.
- To on ciągle do mnie wydzwania.
- Myślisz, że mnie oszukasz? Nie skarbie, ja nie jestem taka tępa.. Nie rozdzielisz nas nigdy w życiu, mnie, Jorge i naszego dziecka. No tak kochanie, jestem w ciąży. A ty...
Marika nie miała ochoty słuchać dalej Stephie i szybko się rozłączyła. Podeszła do sotolika obok którego leżała Laura i odłożyła na niego telefon. Blondynka spojrzała na opaloną dziewczynę spod okularów.
niedziela, 3 maja 2015
Rozdział 8 - Zaczekam na ciebie.
Powieki zasłoniły lekko oczy, które beznamiętnie wgapiały się w podłogę. Przez głowę Mariki przeszedł lekki szum wspomnień. Ciepło dobrych chwil wyostrzyło się zakrywając te złe. Wyolbrzymiała jego plusy. Potrzebowała szczęścia. Bliskości. Miłości.
- No powiedz coś. - powiedział cicho Paweł przejeżdżając delikatnie po policzku brunetki. Podniosła swój wzrok i spojrzała mu głęboko w oczy. Próbowała wyczytać w nich cokolwiek. Ale one nic nie mówiły. Były puste.
- Co mam powiedzieć? - zapytała. Wydawało jej się, że jej słowa odbijają się w nicości, wydając głośne echo, niczym piłeczka pingpongowa odbijana od stołu.
- Czy chcesz do mnie wrócić. - Marika zmarszczyła nerwowo czoło. Nie miała pojęcia czego chce. Właściwie teraz nie chciała niczego. Nie chciała już nawet żyć. Odwróciła się do niego tyłem i spojrzała na miasto przez ogromne okno. - Chcesz? - zapytał znowu. Brunetka westchnęła cicho. - Jeśli nie chcesz to powiedz. Odejdę.
- Nie chcę żebyś odchodził. - powiedziała cicho. Miała nadzieję, że on tego nie usłyszał.
- Więc czego chcesz? - usłyszał. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Odwróciła się w jego stronę, szybko do niego podeszła i przytuliła go. - Wybacz mi. - powiedział szepcząc jej we włosy.
- Nie wiem czy potrafię.
- Potrafisz.
sobota, 2 maja 2015
Żyję? Powiedzmy.
Cześć misie! ♥
Na początku muszę was ogromnie przeprosić, za to, że przez ten długi czas, na moim blogu nie pojawiło się zupełnie nic. przepraszam.
Z powodów osobistych nie byłam w stanie dla was nic napisać.
Naprawdę bardzo się starałam, ale byłam tak "osłabiona", że nic sensownego mi nie wychodziło.
To był dla mnie trudny czas. Szczerze to nawet nie miałam siły napisać, że potrzebuję przerwy. Nie potrafiłam sklecić zdania, by miało jakikolwiek sens.
Jednak wracam.
Można powiedzieć, że opanowałam sytuację. I mam nadzieję, że wrócę tu do Was, z lepszymi rozdziałami i mój powrót (o ile ktoś go dostrzeże) Was nie zawiedzie. :)
Jeśli nadal tu jesteście, jeśli zostaliście ze mną, to serdecznie wam za to dziękuję.
Kocham Was mocno! ♥
PS. Jutro pojawi się nowy rozdział. Tym razem już na pewno! :*
sobota, 14 lutego 2015
Rozdział 7 - Zostaw mnie.
Dziewczyna stała osłupiona wbijając swój wzrok w zielone oczy szatyna. Zamarła. Nie miała pojęcia co ma teraz zrobić, co mam mu odpowiedzieć.
- Powiedz. - szepnął szatyn przejeżdżając palcem po gładkim policzku Mariki.
- Co to zmieni? - zapytała ciągle patrząc mu w oczy. - Nic. - powiedziała już ciszej. Jej serce niemal krzyczało "KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ DO SZALEŃSTWA!", ale przez gardło, nie przechodziło, żadne z tych słów. Tak szybko chciała je wypowiedzieć, że dławiła się nimi. Błagalny wzrok Jorge, rozdzierał serce dziewczyny. W tej chwili najbardziej chciała rzucić się na niego i wbić w jego usta. Łagodnie wypuściła powietrze z ust i lekko odsunęła się w tył. Jorge przyciągnął ją bliżej siebie. Za każdym razem kiedy Marika chciała odejść nieco dalej od niego, on ją zatrzymywał kurczowym uściskiem. - Dlaczego ty mi to robisz?
- Chcę tylko znać prawdę. - przejechał palcem po jej ustach, pomalowanych szminka w kolorze ciemnego różu. Prosty gest, pozornie bez znaczenia, lecz spowodował, że Marika zaczęła płonąć, rozżarzonym ogniem miłości. - Tylko prawdę. - powtórzył poprawiając jej włosy. Dziewczyna przymrużyła lekko oczy i zaczęła analizować każde słowo, które chciała wypowiedzieć. Jednak rozpraszał ją widok przystojnego mężczyzny stojącego tak blisko niej.
- Powiedz. - szepnął szatyn przejeżdżając palcem po gładkim policzku Mariki.
- Co to zmieni? - zapytała ciągle patrząc mu w oczy. - Nic. - powiedziała już ciszej. Jej serce niemal krzyczało "KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ DO SZALEŃSTWA!", ale przez gardło, nie przechodziło, żadne z tych słów. Tak szybko chciała je wypowiedzieć, że dławiła się nimi. Błagalny wzrok Jorge, rozdzierał serce dziewczyny. W tej chwili najbardziej chciała rzucić się na niego i wbić w jego usta. Łagodnie wypuściła powietrze z ust i lekko odsunęła się w tył. Jorge przyciągnął ją bliżej siebie. Za każdym razem kiedy Marika chciała odejść nieco dalej od niego, on ją zatrzymywał kurczowym uściskiem. - Dlaczego ty mi to robisz?
- Chcę tylko znać prawdę. - przejechał palcem po jej ustach, pomalowanych szminka w kolorze ciemnego różu. Prosty gest, pozornie bez znaczenia, lecz spowodował, że Marika zaczęła płonąć, rozżarzonym ogniem miłości. - Tylko prawdę. - powtórzył poprawiając jej włosy. Dziewczyna przymrużyła lekko oczy i zaczęła analizować każde słowo, które chciała wypowiedzieć. Jednak rozpraszał ją widok przystojnego mężczyzny stojącego tak blisko niej.
sobota, 7 lutego 2015
Rozdział 6 - Do zobaczenia nigdy.
- Masz wszystko? - zapytała Laura zamykając bagażnik, do którego wcześniej włożyła 2 walizki.
- Tak, raczej tak. Jeszcze tylko skoczę do kiosku po doładowanie. - powiedziała Marika opuszczając na nos przeciwsłoneczne okulary w kształcie serduszek. Otworzyła drzwi do czarnego BMW M4 Cabrio i usiadła po stronie pasażera. Spojrzała na blondynkę, wkładającą kluczyk do stacyjki i cicho westchnęła. - To tylko parę dni. - dokładnie przyglądała się smutnej twarzy przyjaciółki.
- I tak będę za tobą tęsknić. - wypowiedziała nawet nie spoglądając na brunetkę siedzącą obok.
Marika weszła do sklepu. Idąc w kierunku lady, wypadł jej portfel, który wcześniej otworzyła, co spowodowało rozsypanie się pieniędzy. Dziewczyna schyliła się, by je pozbierać. Nagle jej rękę musnęła czyjaś dłoń.
- Pomogę. - obok niej ukazał się wysoki brunet. Marika uniosła głowę na chłopaka. W jego niebieskich oczach, radośnie pogrywały ze sobą iskierki szczęścia. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Jej serce zadrżało. - Jestem Luke. - powiedział wkładając pieniądze do jasnobrązowego portfela utkwionego w bezwładnej ręce brunetki. Dziewczyna otrząsnęła się.
piątek, 30 stycznia 2015
Info! Info! Info!
Cześć misie ♥
To znowu ja, ale tym razem nie przychodzę do was z rozdziałem, choć bardzo chciałabym go dodać dla was... Jednak ostatnie tygodnie były dla mnie mega pracowite, nie miałam na nic czasu. Przepraszam was za to :*
Przez ok 5-6 dni, nie pojawi się żaden rozdział, ponieważ jadę na ferie i nie będę miała jak pisać. Dlatego wybaczcie mi, ale z racji tego, że będę miała ferie, postaram się wam to wynagrodzić większą liczbą rozdziałów. :)
Przez ok 5-6 dni, nie pojawi się żaden rozdział, ponieważ jadę na ferie i nie będę miała jak pisać. Dlatego wybaczcie mi, ale z racji tego, że będę miała ferie, postaram się wam to wynagrodzić większą liczbą rozdziałów. :)
Także trzymajcie się kochani! :* Tym, którzy wraz ze mną rozpoczynają ferie życzę, by były one pełne szaleństw i najlepsze w waszym życiu i dużo śniegu :)
Tym, którym się kończą współczuję, a tym którzy jeszcze na nie czekają (i tym którym się kończą też) życzę powodzenia w szkole! ♥
Tym, którym się kończą współczuję, a tym którzy jeszcze na nie czekają (i tym którym się kończą też) życzę powodzenia w szkole! ♥
Lecę już moje słoneczka :) ♥
Bajoo ♥.♥
Bajoo ♥.♥
Wasza ChrupciaForever
niedziela, 25 stycznia 2015
Rozdział 5 - Herbaciane róże.
Wysoki chłopak uśmiechnął się szarmancko i poprawił idealne włosy.
- Przyjechałem do ciebie. Pięknie wyglądasz, jak zawsze. - mówił przejeżdżając palcem po brzuchu brunetki. - Mogę wejść? - nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Marika zamknęła drzwi.
- Już jest? - z salonu dobiegł głos Laury, która po chwili ukazała się za ścianą.
- Wiedziałaś o tym?! - krzyknęła Marika. Ze zdenerwowania zmarszczyła brwi, a na jej czole pojawiły się 2 małe zmarszczki.
- Uspokój się, to nie tak. - zaczęła blondynka.
- A jak?! Dobrze wiesz, że zaczęłam nowy rozdział w moim życiu. Nie chciałam wracać do przeszłości. Tymczasem zapraszasz go tu jakby nigdy nic! - brunetka nie dawała dojść do słowa przyjaciółce.
- Hej. Mała, uspokój się. - chłopak przyciągnął Marikę do siebie i musnął palcem jej kark.
- Zostaw mnie! - odepchnęła go od siebie. Kipiała złością. Nie mogła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka zaprosiła do domu, kogoś, kogo starała się unikać, ze wszystkich sił. Nawet z myśli próbowała go wyrzucić.
- Marika proszę cię! Pozwól mi to wytłumaczyć! - krzyczała Laura błagalnym tonem.
- Nic mi nie musisz tłumaczyć. - w hałasie kłótni, nikt nie usłyszał jak kilkakrotnie rozlega się dźwięk dzwonka. Drzwi do domu otworzyły się, a za nimi ukazał się wysoki szatyn. Patrzył ze zdezorientowaniem na awanturę panującą w domu. Nagle Laura spojrzała na mężczyznę. Podeszła do niego.
- Uspokój się, to nie tak. - zaczęła blondynka.
- A jak?! Dobrze wiesz, że zaczęłam nowy rozdział w moim życiu. Nie chciałam wracać do przeszłości. Tymczasem zapraszasz go tu jakby nigdy nic! - brunetka nie dawała dojść do słowa przyjaciółce.
- Hej. Mała, uspokój się. - chłopak przyciągnął Marikę do siebie i musnął palcem jej kark.
- Zostaw mnie! - odepchnęła go od siebie. Kipiała złością. Nie mogła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka zaprosiła do domu, kogoś, kogo starała się unikać, ze wszystkich sił. Nawet z myśli próbowała go wyrzucić.
- Marika proszę cię! Pozwól mi to wytłumaczyć! - krzyczała Laura błagalnym tonem.
- Nic mi nie musisz tłumaczyć. - w hałasie kłótni, nikt nie usłyszał jak kilkakrotnie rozlega się dźwięk dzwonka. Drzwi do domu otworzyły się, a za nimi ukazał się wysoki szatyn. Patrzył ze zdezorientowaniem na awanturę panującą w domu. Nagle Laura spojrzała na mężczyznę. Podeszła do niego.
piątek, 23 stycznia 2015
Rozdział 4 - Nie mogę jej powiedzieć prawdy.
Brązowe drzwi otworzyły się. Za nimi stał wysoki szatyn, uśmiechnął się i spojrzał z lekkim zakłopotaniem w rękę, na której miał napisaną "ściągę".
- Dzień dobry. Jest Monika? - wydudkał z wielkim trudem, po polsku. Kobieta stojąca na przeciwko niego patrzyła na niego ze zdziwieniem i gestem ręki zaprosiła go do środka. Weszli do wielkiego salonu, w którym unosił się zapach kwiatów wiśni. Chłopak usiadł na kanapie, a kobieta zniknęła za drzwiami pokoju. Po chwili wróciła, prowadząc za sobą wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę.
- Good afternoon. - powiedział siadając na przeciwko niego. - Mówisz po angielsku? (od autora: po angl) - zapytał.
(rozmowa po angielsku!)
- Tak... - po chwili namysłu zapytał. - Jest Monika? - mężczyzna siedzący na przeciw niego, podrapał się po karku. Pewnie jej nie ma. Przeszło mu przez myśl.
- Nie. Nie ma jej. - Po usłyszeniu tych słów szatyn wstał z kanapy w kolorze ecru.
- Mógłby jej pan przekazać, że byłem? Mam na imię Jorge.. - uśmiechnął się nerwowo spoglądając na ojca dziewczyny.
- Monika już tu nie mieszka. Przeprowadziła się. - westchnął.
- A gdzie? - zapytał unosząc brew. Przyleciał tu znowu specjalnie dla niej. Jak najszybciej tylko mógł. Chciał się z nią znowu zobaczyć, a udział w trasie nie pozwalał mu na wcześniejszy przylot.
- Mogę ci tylko powiedzieć, że daleko stąd. Do USA. Nic więcej nie kazała nikomu mówić. Przykro mi. - mówił widząc jak mina chłopaka smutnieje. Patrzył na niego z lekkim współczuciem.
- Co? Tak daleko? - opadł na kanapę. - Proszę, niech pan mi poda jej nowy adres. - powiedział błagalnym tonem.
- Niestety zakazała mi tego.
piątek, 16 stycznia 2015
Rozdział 3 - Gotowa na zmiany.
Nieziemsko piękny uśmiech oświecił twarz Mariki pokrytą kroplami deszczu. Lekko przemoczona ciemna koszulka podkreśliła tors chłopaka. Dziewczyna spuściła wzrok i wbiła go w czarne adidasy osoby stojącej przed nią.
- Czemu ode mnie nie odbierałaś? - przejechał palcem po jej policzku i uniósł jej twarz. Spojrzała mu prosto w niesamowicie niebieskie tęczówki. Westchnęła cicho. Dokładnie przyglądała się każdemu kawałku jego twarzy. Wyprzystojniał. Przeszło jej przez myśl za co od razu się skarciła.
- Nie chce mi się z tobą rozmawiać. - zgrabnie wyminęła chłopaka i ruszyła dalej, nerwowo wyłamując sobie palce. Nie możesz mu ulec. Nie możesz. Nie możesz. Ciągle powtarzała sobie w myślach. Szła prosto, nie zważając na bure kałuże wody znajdujące się na chodniku. Łzy wymieszały się z kropelkami deszczu swobodnie spływającymi z jej twarzy.
sobota, 10 stycznia 2015
Rozdział 2 - To ciebie kocham.
Chłopak stojący na pomoście nachylił się nad jezioro i spojrzał w dół. Dziewczyna nie wypływała na powierzchnię, bez wahania szatyn wskoczył do wody. Polka odpływała co raz bardziej na dno, próbując pływać, komicznie wymachiwała rękami i nogami. Chłopak szybko popłynął do niej, chwycił ją w swoje umięśnione ramiona i skierował się do brzegu.
Położył Marikę na pomoście. Dopiero teraz zauważył, że już widział tą dziewczynę. Mówił do niej, ale dziewczyna nie reagowała. Straciła przytomność. Szatyn zbliżył swoje usta do ust dziewczyny, by wykonać sztuczne oddychanie. Odległość wynosiła zaledwie milimetry... gdy nagle dziewczyna ocknęła się i wypluła wodę, którą się zachłysnęła do góry, prosto w twarz szatyna. Chłopak odsunął się i zaczął się jej przyglądać wycierając twarz.
(rozmowa po hiszpańsku)
- Witam ponownie, maleńka. - powiedział zabawnie ruszając brwiami. - I dziękuję za to jakże miłe powitanie.
Dziewczyna podniosła się zdezorientowana. Podrapała się po głowie. Popatrzyła głupio na szatyna. Po chwili przypomniała sobie co się stało.
Położył Marikę na pomoście. Dopiero teraz zauważył, że już widział tą dziewczynę. Mówił do niej, ale dziewczyna nie reagowała. Straciła przytomność. Szatyn zbliżył swoje usta do ust dziewczyny, by wykonać sztuczne oddychanie. Odległość wynosiła zaledwie milimetry... gdy nagle dziewczyna ocknęła się i wypluła wodę, którą się zachłysnęła do góry, prosto w twarz szatyna. Chłopak odsunął się i zaczął się jej przyglądać wycierając twarz.
(rozmowa po hiszpańsku)
- Witam ponownie, maleńka. - powiedział zabawnie ruszając brwiami. - I dziękuję za to jakże miłe powitanie.
Dziewczyna podniosła się zdezorientowana. Podrapała się po głowie. Popatrzyła głupio na szatyna. Po chwili przypomniała sobie co się stało.
piątek, 9 stycznia 2015
Rozdział 1 - Maleńka
Z hotelu wysnuły się pierwsze osoby. Leniwe słońce oświeciło rozradowaną dziewczynę, która od razu zaczęła dobijać się po autografy i zdjęcia. Co chwilę spoglądała na drzwi, z których co jakiś czas wychodziła jakaś gwiazda. Jednak Jego ciągle nie było.. Po chwili z hotelu wyszedł Jorge. Brunetka miała ochotę rzucić się na Niego i już nigdy Go nie opuścić. Uśmiechnęła się głupkowato ciągle na niego patrząc. Szatyn przesuwał się co raz bliżej dziewczyny, rozdając autografy i robiąc sobie zdjęcia z fankami. W końcu znalazł się przed nią. Patrząc na nią zielonymi oczami uśmiechnął się. Nawet nie wiesz jaki jesteś dla mnie ważny. Pomyślała brunetka.
wtorek, 6 stycznia 2015
Prolog
Pewnego pięknego, słonecznego dnia, letnie słońce oświecało bardziej niż zwykle twarze zadowolonych i promieniujących radością dzieci, młodzieży i dorosłych. To dzisiaj w Krakowie będzie koncert Violetta Live. Krakowskie ulice były bardziej zatoczone niż zwykle. Między wielkimi tłumami przed hotelem, w którym znajdowali się artyści, zgrabnie przemykała się smukła sylwetka. Ciemnowłosa dziewczyna o rozjaśnionych końcówkach włosów, ciemnych niebieskich oczach, które w świetle słońca iskrzyły się niebiańską radością. Dziewczyna liczyła zaledwie niecałe 160 cm wzrostu. Przechodziła tak cicho i uważnie, że nikt nie zauważył jej wychodzącej co raz bliżej wejścia i czekających już limuzyn. Nagle stanęła na samym początku. Wyczekiwała z ogromną radością i szerokim uśmiechem na opalonej twarzy na swoich ulubieńców. Na lekkim, przyjemnym wietrze, powiewała malutka, liliowa karteczka, którą trzymała w ręce obok zdjęć aktorów czekających na autografy. Na jej lewym ramieniu zwisała kremowa torebka, która idealnie pasowała do koktajlowej, ale lekko zwiewnej sukienki. 12 centymetrowe szpilki w kolorze ecru, wydłużały jej krótkie i szczupłe nogi. Była co raz bliżej swoich marzeń.
Subskrybuj:
Posty (Atom)