- Przyjechałem do ciebie. Pięknie wyglądasz, jak zawsze. - mówił przejeżdżając palcem po brzuchu brunetki. - Mogę wejść? - nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Marika zamknęła drzwi.
- Już jest? - z salonu dobiegł głos Laury, która po chwili ukazała się za ścianą.
- Wiedziałaś o tym?! - krzyknęła Marika. Ze zdenerwowania zmarszczyła brwi, a na jej czole pojawiły się 2 małe zmarszczki.
- Uspokój się, to nie tak. - zaczęła blondynka.
- A jak?! Dobrze wiesz, że zaczęłam nowy rozdział w moim życiu. Nie chciałam wracać do przeszłości. Tymczasem zapraszasz go tu jakby nigdy nic! - brunetka nie dawała dojść do słowa przyjaciółce.
- Hej. Mała, uspokój się. - chłopak przyciągnął Marikę do siebie i musnął palcem jej kark.
- Zostaw mnie! - odepchnęła go od siebie. Kipiała złością. Nie mogła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka zaprosiła do domu, kogoś, kogo starała się unikać, ze wszystkich sił. Nawet z myśli próbowała go wyrzucić.
- Marika proszę cię! Pozwól mi to wytłumaczyć! - krzyczała Laura błagalnym tonem.
- Nic mi nie musisz tłumaczyć. - w hałasie kłótni, nikt nie usłyszał jak kilkakrotnie rozlega się dźwięk dzwonka. Drzwi do domu otworzyły się, a za nimi ukazał się wysoki szatyn. Patrzył ze zdezorientowaniem na awanturę panującą w domu. Nagle Laura spojrzała na mężczyznę. Podeszła do niego.
- To jest twoja niespodzianka! - krzyknęła pchając zmieszanego chłopaka do przodu. Marika wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta ze zdziwienia.
- Jorge. - powiedziała podchodząc do niego. - Co ty tu robisz? - Jej serce zaczęło łomotać. Ledwo powstrzymała się od rzucenia się na chłopaka stojącego przed nią. Tak bardzo za nim tęskniła.
- Przyleciałem dla ciebie. - powiedział z lekkim zakłopotaniem. - Byłem u ciebie w domu w Polsce, ale twój tata poinformował mnie o tym, że się przeprowadziłaś, ale nie chciał powiedzieć gdzie. Czemu ode mnie nie odbierałaś? - dziewczyna uśmiechnęła się słodko. Poczuła przyjemne ciepło w środku. Przyleciał, znowu, tylko dla niej, po to by ją zobaczyć, by z nią porozmawiać. Czuła, że nie jest mu obojętna.
- Chciałam zacząć nowy rozdział w moim życiu. - wydudkała z lekkim zakłopotaniem.
- A mnie w nim nie chciałaś? - zapytał z wyraźnym smutkiem w głosie. - To dla ciebie. - wysunął w stronę dziewczyny rękę, w której trzymał bukiet herbacianych róż.
- Są piękne. Dziękuję.
- Ekhem. Ja też tu jestem. Co ten.. phi, chłopak tu robi? - powiedział przelatując wzrokiem po Jorge.
- Paweł... A co ty tu robisz? Nie zapraszałam cię. Skąd ty w ogóle masz mój adres? I po co przyjechałeś? Mogłeś nie tracić na mnie czasu, a od razu iść do swojej szmaty. - do oczu dziewczyny cisnęły się łzy, na wspomnienie bolesnych chwil w jej życiu. - Wynoś się!
- Nigdzie się nie wybieram. Kocham cię. Nie rozumiesz? Ty też mnie kochasz. Popełniłem błąd, ale to naprawię. Daj mi tylko szansę. - mówił podchodząc do Mariki. Złapał ją za ręce. - Daj mi szansę. - powtórzył.
- Nie. - dziewczyna wysunęła dłonie z objęcia Pawła. - Nie dam ci kolejnej szansy. Wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć!
- Marika proszę wybacz mi!
- Nie rozumiesz, że ona nie chce cię znać? - do rozmowy wtrącił się Jorge. - Wynoś się.
- A kim ty jesteś żeby mi rozkazywać. Ty się wynoś. Przyjechałem do Mariki, a nie do ciebie.
- Ona nie chce się widzieć. - szatyn popchnął Pawła w stronę drzwi. - Do widzenia.
- Jeszcze tu wrócę. - powiedział blondyn znikając za drzwiami.
- Wszystko ok? - zapytał Jorge przytulając do siebie oszołomioną Marikę ze łzami w oczach.
- Takk. Już dobrze... On po prostu.. bardzo mnie zranił.. Dziękuję.
Włożyła kwiaty do przeźroczystego wazonu i postawiła na stole. Westchnęła cicho wąchając ich przepiękny zapach. Jorge ciągle trwał w jej umyśle. Utkwił w sercu. Odwróciła się w stronę chłopaka siedzącego na krześle i uśmiechnęła się ciepło.
- A trasa? Tracisz czas na mnie, zamiast poświęcić go na próby... albo dla swojej dziewczyny. - powiedziała smutno, siadając na białej kanapie.
- Trasa niedługo się kończy. Mamy wolny czas. A Stephie ciągle ze mną jeździ. Nie ma powodu, do tego, by myśleć, że ją zaniedbuję. - powiedział patrząc za okno.
- Jesteś z nią szczęśliwy, prawda? - zapytała niepewnie brunetka spoglądając na swoje pomalowane paznokcie. Szatyn upił trochę pomarańczowego soku i delikatnie odłożył szklankę.
- Jestem. - powiedział wahając się. Spojrzał na opaloną twarz Mariki. Dziewczyna siedziała obok niego na kanapie wgapiając się w nicość. Czuła jak rozpada się od środka. Beznamiętnie rzuciła się w wir rozpaczy. Nie potrafiła sobie powiedzieć, jak bardzo Jorge jest dla niej bliższy, bliższy od niej samej. - Coś się stało? - zapytał dokładnie przyglądając się twarzy dziewczyny. Spojrzała na niego, wymuszając sztuczny uśmiech powiedziała.
- Nie. - Szatyn wstał z kanapy, złapał dłoń dziewczyny i podniósł ją w górę.
- Może pójdziemy na spacer. Prawdę mówiąc miałem nieco inne plany na spędzenie czasu z tobą, ale chyba nie miałabyś do tego nastroju. - dziewczyna spojrzała pytająco. - Chodź. Porozmawiamy. - chłopak pociągnął ją za rękę w stronę drzwi.
Promienie słoneczne lekko muskały zamyśloną twarz Mariki. Lekki, ciepły wiaterek, Przeszywał wskroś jej myśli. Jej głębia płonęła, niczym rozżarzony ogień. Wnętrze paliło się wywołując niesłychany ból serca. Miliony jego części gorejące żalem i rozpaczą tułały się po całym ciele wywołując nieprzyjemne ciarki, uwalniały złe emocje. Ciepły dotyk w ramię, nagle zamienił płomień serca w lód. Przyjemny, gaszący pragnienie zła.
- Mieliśmy pogadać. - przypomniał chłopak. Marika zastygła w bezruchu. Wgapiała swój wzrok w oczy Jorge. Doszukiwała się w nich czegoś więcej. Czegoś, czego jej nie mówił. Ogarnięta przeszłością, pragnęła piąć się ku przyszłości. Jednak zawsze coś stało jej na drodze.
- O czym. - oprzytomniała.
- Co dla ciebie znaczę? - wyrzucił nagle z ust te słowa, jakby zwyczajnie zapytał o godzinę. Marika osunęła swój wzrok z twarzy chłopaka. Widząc jej zamieszanie dokończył. - Jest coś o czym nigdy nie rozmawiamy. Coś co ukrywamy, choć chcemy to zmienić. Te słowa nie potrafią wyjść z naszych ust. Nie potrafimy ich z siebie wyrzucić. Jakby nas coś ograniczało, nie pozwalało na wyznanie sobie prawdy. Słowa nie pozwalają nam tego mówić... Choć cię nie widywałem, codziennie pokazywałaś mi się w snach, w myślach. Zaślepiałaś swoją urodą, wszystko co mnie otaczało. Nie pozwalałaś racjonalnie myśleć. Budziłaś w środku nocy, uświadamiając jak jesteś daleko. Szeptałaś do mych uszu, z odległości tysięcy kilometrów. Czułem twoją bliskość, twoją obecność... Nie potrafiłem sobie tego wytłumaczyć.... Ciągle trwałaś we mnie.. Niemożliwe.. Ale nie chciałem cię z siebie wyrzucić... Źle robię, przecież mam dziewczynę, którą kocham. - nadzieja, która rosła z każdym słowem w Marice, nagle spadała. Upadła na ławkę. - Wybacz... Nie powinienem ci tego mówić. - Jorge oddalał się. Co raz bardziej, odchodził, sam, a jednak ciągle w towarzystwie brunetki, która śledziła każdy jego krok. Aż w końcu zniknął za linią horyzontu.
- Zaczekaj. Chcę ci coś powiedzieć. Kocham cię. - powiedziała niemalże bezgłośnie, gdy już zniknął z jej oczu.
Spoglądała głucho na kwiaty. Herbaciane róże. Umieszczone w wazonie. Przyglądała się nim szukając odpowiedzi. Słowa, które pragnęły wyjść z jej ust, zatapiane były w nicość. Ciszą mówiła do niego z dali. Nieświadomie hipnotyzowała go myślami. Była całkiem sama. Nie mogła wymyślić powodu, by go przestać kochać. Nie potrafiła stwierdzić czy żyła czy umarła. Potrzebowała miłości, by wyzwolić się z przygnębiającej rutyny. Potrzebowała by ktoś okazywał jej prawdziwe uczucia, by wyswobodzić się z uścisku złych wspomnień. By zatrzeć ślad odbity na jej duszy. Nie chciała już być taka, uświadomiła sobie, że za długo uciekała przed samą sobą, przed tym co czuje. Poczuła jak upada do kałuży swoich łez. Jak wpada sama w siebie. Jak wreszcie odnajduje drogę, którą chce iść. Choć wybrała tą najtrudniejszą i zdawała sobie sprawę z tego, że znowu będzie cierpieć, to wiedziała, że inna ścieżka, nie prowadzi do pełni szczęścia, nie podążałaby wtedy szlakiem swoich marzeń. Nie osiągnęła by wtedy szczytu góry, na którą wychodzi.
Z każdym dniem, herbaciane róże usychały co raz bardziej, lecz jej miłość do Jorge nie. Ona rosła, świadoma swojej siły. Wiedziała bardziej niż Marika, czego chce.
- Powiem mu. - powiedziała pewnie w stronę przyjaciółki. - Jeśli los ciągle cię uderza, z całych swoich sił wbija cię w ziemię, zgniata cię i poniewiera tobą, to z czasem przyzwyczajasz się do tych uderzeń i choć one nie słabną, są stale tak samo silne, to ty odczuwasz, jakby stawały się co raz mniej wyczuwalne. Przyzwyczajasz się do nich, z czasem uświadamiając sobie, że dodają ci siły i zaczynasz je lubić. Wydają ci się tak delikatne, że ich ból sprawia ci przyjemność. Zniewala cię i fascynuje. Wzbudza w tobie silne uczucia. Pożądania i nienawiści do bólu. - mówiła przewracając rurkę w różowym smoothie. Ciepłe i delikatne dłonie przyjaciółki, uścisnęły ręce Mariki. Brunetka uśmiechnęła się lekko do Laury. - Zaczynam przyzwyczajać się do bólu. To kwestia czasu, kiedy zacznę go pragnąć.
- Mi się wydaje, że ty już go pragniesz. Ciągle komplikujesz sobie życie. Myślę, że dobrze zrobisz, wyznając mu swoje uczucia. - mówiła Laura bawiąc się kręconymi kosmykami blond włosów.
- Tyle, że ja nie jestem do końca pewna co do niego czuję. Ciągle targają mną emocje. Jestem marionetką losu.
- Słucham. - odezwał się głos w słuchawce, po kilkudziesięciu nieudanych próbach dzwonienia.
- Musimy porozmawiać. - westchnęła Marika.
- Ja ci już powiedziałem.. No dobra. Za tydzień kończymy trasę. Może wtedy? Tylko, że tym razem ty przylecisz do mnie.
- Może być.
- Podam ci adres sms'em. Do zobaczenia maleńka.
- Do zobaczenia. - uśmiechnęła się do telefonu, przypominając sobie ich pierwsze spotkanie. Niewinne podpisywanie zdjęć i selfie przed hotelem.
Z upragnieniem czekała na zbliżający się dzień ich kolejnego spotkania. Nawet się nie spodziewała jaką niespodziankę los szykuje dla niej tym razem.
_________________________________
Ehh, kolejny rozdział w monotonnym charakterze. Tak myślę. No ale cóż.. Postaram się wprowadzić trochę akcji. Jak myślicie, co się stanie? Powiem wam, że to nie będzie przyjemne wydarzenie.
Tak się zastanawiam, czy opłaca mi się pisać dalej.. w sumie prawie nikt tego nie czyta i tak sobie myślę czy jest sens w dalszym pisaniu.. pff, nie wiem.
Koniec zamulania.. Dziękuję tym co komentują, wielki buziak dla was! :* Dajecie mi wiele szczęścia.
A teraz jeśli przeczytałeś, mógłbyś skomentować. to niewiele dla was, a dla mnie bardzo dużo! :) Bo fajnie jest widzieć, jak ktoś docenia twoją pracę.
Przeczytałeś? Skomentuj.
- Uspokój się, to nie tak. - zaczęła blondynka.
- A jak?! Dobrze wiesz, że zaczęłam nowy rozdział w moim życiu. Nie chciałam wracać do przeszłości. Tymczasem zapraszasz go tu jakby nigdy nic! - brunetka nie dawała dojść do słowa przyjaciółce.
- Hej. Mała, uspokój się. - chłopak przyciągnął Marikę do siebie i musnął palcem jej kark.
- Zostaw mnie! - odepchnęła go od siebie. Kipiała złością. Nie mogła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka zaprosiła do domu, kogoś, kogo starała się unikać, ze wszystkich sił. Nawet z myśli próbowała go wyrzucić.
- Marika proszę cię! Pozwól mi to wytłumaczyć! - krzyczała Laura błagalnym tonem.
- Nic mi nie musisz tłumaczyć. - w hałasie kłótni, nikt nie usłyszał jak kilkakrotnie rozlega się dźwięk dzwonka. Drzwi do domu otworzyły się, a za nimi ukazał się wysoki szatyn. Patrzył ze zdezorientowaniem na awanturę panującą w domu. Nagle Laura spojrzała na mężczyznę. Podeszła do niego.
- To jest twoja niespodzianka! - krzyknęła pchając zmieszanego chłopaka do przodu. Marika wytrzeszczyła oczy i otworzyła usta ze zdziwienia.
- Jorge. - powiedziała podchodząc do niego. - Co ty tu robisz? - Jej serce zaczęło łomotać. Ledwo powstrzymała się od rzucenia się na chłopaka stojącego przed nią. Tak bardzo za nim tęskniła.
- Przyleciałem dla ciebie. - powiedział z lekkim zakłopotaniem. - Byłem u ciebie w domu w Polsce, ale twój tata poinformował mnie o tym, że się przeprowadziłaś, ale nie chciał powiedzieć gdzie. Czemu ode mnie nie odbierałaś? - dziewczyna uśmiechnęła się słodko. Poczuła przyjemne ciepło w środku. Przyleciał, znowu, tylko dla niej, po to by ją zobaczyć, by z nią porozmawiać. Czuła, że nie jest mu obojętna.
- Chciałam zacząć nowy rozdział w moim życiu. - wydudkała z lekkim zakłopotaniem.
- A mnie w nim nie chciałaś? - zapytał z wyraźnym smutkiem w głosie. - To dla ciebie. - wysunął w stronę dziewczyny rękę, w której trzymał bukiet herbacianych róż.
- Są piękne. Dziękuję.
- Ekhem. Ja też tu jestem. Co ten.. phi, chłopak tu robi? - powiedział przelatując wzrokiem po Jorge.
- Paweł... A co ty tu robisz? Nie zapraszałam cię. Skąd ty w ogóle masz mój adres? I po co przyjechałeś? Mogłeś nie tracić na mnie czasu, a od razu iść do swojej szmaty. - do oczu dziewczyny cisnęły się łzy, na wspomnienie bolesnych chwil w jej życiu. - Wynoś się!
- Nigdzie się nie wybieram. Kocham cię. Nie rozumiesz? Ty też mnie kochasz. Popełniłem błąd, ale to naprawię. Daj mi tylko szansę. - mówił podchodząc do Mariki. Złapał ją za ręce. - Daj mi szansę. - powtórzył.
- Nie. - dziewczyna wysunęła dłonie z objęcia Pawła. - Nie dam ci kolejnej szansy. Wyjdź stąd! Nie chcę cię widzieć!
- Marika proszę wybacz mi!
- Nie rozumiesz, że ona nie chce cię znać? - do rozmowy wtrącił się Jorge. - Wynoś się.
- A kim ty jesteś żeby mi rozkazywać. Ty się wynoś. Przyjechałem do Mariki, a nie do ciebie.
- Ona nie chce się widzieć. - szatyn popchnął Pawła w stronę drzwi. - Do widzenia.
- Jeszcze tu wrócę. - powiedział blondyn znikając za drzwiami.
- Wszystko ok? - zapytał Jorge przytulając do siebie oszołomioną Marikę ze łzami w oczach.
- Takk. Już dobrze... On po prostu.. bardzo mnie zranił.. Dziękuję.
Włożyła kwiaty do przeźroczystego wazonu i postawiła na stole. Westchnęła cicho wąchając ich przepiękny zapach. Jorge ciągle trwał w jej umyśle. Utkwił w sercu. Odwróciła się w stronę chłopaka siedzącego na krześle i uśmiechnęła się ciepło.
- A trasa? Tracisz czas na mnie, zamiast poświęcić go na próby... albo dla swojej dziewczyny. - powiedziała smutno, siadając na białej kanapie.
- Trasa niedługo się kończy. Mamy wolny czas. A Stephie ciągle ze mną jeździ. Nie ma powodu, do tego, by myśleć, że ją zaniedbuję. - powiedział patrząc za okno.
- Jesteś z nią szczęśliwy, prawda? - zapytała niepewnie brunetka spoglądając na swoje pomalowane paznokcie. Szatyn upił trochę pomarańczowego soku i delikatnie odłożył szklankę.
- Jestem. - powiedział wahając się. Spojrzał na opaloną twarz Mariki. Dziewczyna siedziała obok niego na kanapie wgapiając się w nicość. Czuła jak rozpada się od środka. Beznamiętnie rzuciła się w wir rozpaczy. Nie potrafiła sobie powiedzieć, jak bardzo Jorge jest dla niej bliższy, bliższy od niej samej. - Coś się stało? - zapytał dokładnie przyglądając się twarzy dziewczyny. Spojrzała na niego, wymuszając sztuczny uśmiech powiedziała.
- Nie. - Szatyn wstał z kanapy, złapał dłoń dziewczyny i podniósł ją w górę.
- Może pójdziemy na spacer. Prawdę mówiąc miałem nieco inne plany na spędzenie czasu z tobą, ale chyba nie miałabyś do tego nastroju. - dziewczyna spojrzała pytająco. - Chodź. Porozmawiamy. - chłopak pociągnął ją za rękę w stronę drzwi.
Promienie słoneczne lekko muskały zamyśloną twarz Mariki. Lekki, ciepły wiaterek, Przeszywał wskroś jej myśli. Jej głębia płonęła, niczym rozżarzony ogień. Wnętrze paliło się wywołując niesłychany ból serca. Miliony jego części gorejące żalem i rozpaczą tułały się po całym ciele wywołując nieprzyjemne ciarki, uwalniały złe emocje. Ciepły dotyk w ramię, nagle zamienił płomień serca w lód. Przyjemny, gaszący pragnienie zła.
- Mieliśmy pogadać. - przypomniał chłopak. Marika zastygła w bezruchu. Wgapiała swój wzrok w oczy Jorge. Doszukiwała się w nich czegoś więcej. Czegoś, czego jej nie mówił. Ogarnięta przeszłością, pragnęła piąć się ku przyszłości. Jednak zawsze coś stało jej na drodze.
- O czym. - oprzytomniała.
- Co dla ciebie znaczę? - wyrzucił nagle z ust te słowa, jakby zwyczajnie zapytał o godzinę. Marika osunęła swój wzrok z twarzy chłopaka. Widząc jej zamieszanie dokończył. - Jest coś o czym nigdy nie rozmawiamy. Coś co ukrywamy, choć chcemy to zmienić. Te słowa nie potrafią wyjść z naszych ust. Nie potrafimy ich z siebie wyrzucić. Jakby nas coś ograniczało, nie pozwalało na wyznanie sobie prawdy. Słowa nie pozwalają nam tego mówić... Choć cię nie widywałem, codziennie pokazywałaś mi się w snach, w myślach. Zaślepiałaś swoją urodą, wszystko co mnie otaczało. Nie pozwalałaś racjonalnie myśleć. Budziłaś w środku nocy, uświadamiając jak jesteś daleko. Szeptałaś do mych uszu, z odległości tysięcy kilometrów. Czułem twoją bliskość, twoją obecność... Nie potrafiłem sobie tego wytłumaczyć.... Ciągle trwałaś we mnie.. Niemożliwe.. Ale nie chciałem cię z siebie wyrzucić... Źle robię, przecież mam dziewczynę, którą kocham. - nadzieja, która rosła z każdym słowem w Marice, nagle spadała. Upadła na ławkę. - Wybacz... Nie powinienem ci tego mówić. - Jorge oddalał się. Co raz bardziej, odchodził, sam, a jednak ciągle w towarzystwie brunetki, która śledziła każdy jego krok. Aż w końcu zniknął za linią horyzontu.
- Zaczekaj. Chcę ci coś powiedzieć. Kocham cię. - powiedziała niemalże bezgłośnie, gdy już zniknął z jej oczu.
Spoglądała głucho na kwiaty. Herbaciane róże. Umieszczone w wazonie. Przyglądała się nim szukając odpowiedzi. Słowa, które pragnęły wyjść z jej ust, zatapiane były w nicość. Ciszą mówiła do niego z dali. Nieświadomie hipnotyzowała go myślami. Była całkiem sama. Nie mogła wymyślić powodu, by go przestać kochać. Nie potrafiła stwierdzić czy żyła czy umarła. Potrzebowała miłości, by wyzwolić się z przygnębiającej rutyny. Potrzebowała by ktoś okazywał jej prawdziwe uczucia, by wyswobodzić się z uścisku złych wspomnień. By zatrzeć ślad odbity na jej duszy. Nie chciała już być taka, uświadomiła sobie, że za długo uciekała przed samą sobą, przed tym co czuje. Poczuła jak upada do kałuży swoich łez. Jak wpada sama w siebie. Jak wreszcie odnajduje drogę, którą chce iść. Choć wybrała tą najtrudniejszą i zdawała sobie sprawę z tego, że znowu będzie cierpieć, to wiedziała, że inna ścieżka, nie prowadzi do pełni szczęścia, nie podążałaby wtedy szlakiem swoich marzeń. Nie osiągnęła by wtedy szczytu góry, na którą wychodzi.
Z każdym dniem, herbaciane róże usychały co raz bardziej, lecz jej miłość do Jorge nie. Ona rosła, świadoma swojej siły. Wiedziała bardziej niż Marika, czego chce.
- Powiem mu. - powiedziała pewnie w stronę przyjaciółki. - Jeśli los ciągle cię uderza, z całych swoich sił wbija cię w ziemię, zgniata cię i poniewiera tobą, to z czasem przyzwyczajasz się do tych uderzeń i choć one nie słabną, są stale tak samo silne, to ty odczuwasz, jakby stawały się co raz mniej wyczuwalne. Przyzwyczajasz się do nich, z czasem uświadamiając sobie, że dodają ci siły i zaczynasz je lubić. Wydają ci się tak delikatne, że ich ból sprawia ci przyjemność. Zniewala cię i fascynuje. Wzbudza w tobie silne uczucia. Pożądania i nienawiści do bólu. - mówiła przewracając rurkę w różowym smoothie. Ciepłe i delikatne dłonie przyjaciółki, uścisnęły ręce Mariki. Brunetka uśmiechnęła się lekko do Laury. - Zaczynam przyzwyczajać się do bólu. To kwestia czasu, kiedy zacznę go pragnąć.
- Mi się wydaje, że ty już go pragniesz. Ciągle komplikujesz sobie życie. Myślę, że dobrze zrobisz, wyznając mu swoje uczucia. - mówiła Laura bawiąc się kręconymi kosmykami blond włosów.
- Tyle, że ja nie jestem do końca pewna co do niego czuję. Ciągle targają mną emocje. Jestem marionetką losu.
- Słucham. - odezwał się głos w słuchawce, po kilkudziesięciu nieudanych próbach dzwonienia.
- Musimy porozmawiać. - westchnęła Marika.
- Ja ci już powiedziałem.. No dobra. Za tydzień kończymy trasę. Może wtedy? Tylko, że tym razem ty przylecisz do mnie.
- Może być.
- Podam ci adres sms'em. Do zobaczenia maleńka.
- Do zobaczenia. - uśmiechnęła się do telefonu, przypominając sobie ich pierwsze spotkanie. Niewinne podpisywanie zdjęć i selfie przed hotelem.
Z upragnieniem czekała na zbliżający się dzień ich kolejnego spotkania. Nawet się nie spodziewała jaką niespodziankę los szykuje dla niej tym razem.
_________________________________
Ehh, kolejny rozdział w monotonnym charakterze. Tak myślę. No ale cóż.. Postaram się wprowadzić trochę akcji. Jak myślicie, co się stanie? Powiem wam, że to nie będzie przyjemne wydarzenie.
Tak się zastanawiam, czy opłaca mi się pisać dalej.. w sumie prawie nikt tego nie czyta i tak sobie myślę czy jest sens w dalszym pisaniu.. pff, nie wiem.
Koniec zamulania.. Dziękuję tym co komentują, wielki buziak dla was! :* Dajecie mi wiele szczęścia.
A teraz jeśli przeczytałeś, mógłbyś skomentować. to niewiele dla was, a dla mnie bardzo dużo! :) Bo fajnie jest widzieć, jak ktoś docenia twoją pracę.
Przeczytałeś? Skomentuj.
Moje!
OdpowiedzUsuńWrócę jutro <3
Jestem tu Nowa Ale już wszystko przeczytałam xdd
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie na Maxa tym opowiadaniem o marice i laurze :-*
czekam na nexta życzę duuuuuużo weny <3
^^Elizuś^^
Dziękuję! :* cieszę się, że Ci się podoba ♡
UsuńKocham <3
Usuń^^Elizuś^^
Cześć , zaprosiłaś mnie na tego bloga , dałaś link w komentarzu na moim blogu , nie czytałam jeszcze żadnego rozdziału ale obiecuję , że w tygodniu przeczytam prolog i rozdziały i napiszę czy mi się podobało . A więc spodziewaj się mnie tu niedługo . ; **
OdpowiedzUsuńOki, czekaam :* :)
UsuńJejku kochana jak możesz tak mówić <3 rozdział świetny tak jak i twój blog . Nie możesz się poddawać i nas zostawić ^3^ początki są trudne ale uwierz , że umiesz sprawić aby na naszych buziach pojawił się uśmiech ... więc już nigdy tak nie myśl by nas zostawiać zrozumiano ??? <3 😘 *_*
OdpowiedzUsuńA rozdział wcale nie monotonny :). Jorge wybawca <3 dobrze , że wywalił tego pokrakę Pawła :D. Mam nadzieję , że mają uwierzy w Sb i wyzna swoje uczucia do Jorge *_*. Chociaż napisałaś , że zdarzy się coś nie dobrego ... już się boję :( mam nadzieje , że nie żaden ślub Jorge z jego dziewczyną czy coś takiego :). Kurczę wstaw szybko bo jestem ciekawa co będzie dalej <3. Dużo weny i nie martw się 😉
Megi ^_~
Dziękuję kochana! ♡ bardzo mi milo gdy czytam tak mega pozytywne komentarze :) oki, postanowione, zostaje xd sama nie wiem kiedy next, mam pomysl na przyszle rozdzialy, ale czasu niestety brak :( dziekuje jeszcze raaz! ♡.♡
UsuńNmzc kochana <3 cieszę się , że jesteś ^3^
UsuńMegi ^_~
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co będzie dalej! Czytam już od jakiegoś czasu, ale to mój pierwszy komentarz. Pisz dalej nawet jak miałyby to czytać 2 osoby, uszczęśliwisz tym ich i siebie ;) Ale o czym ja piszę to czyta znacznie więcej osób, więc nie martw się komentarzami! Ja naprzykład poprostu nwm zabardzo co napisać :)
OdpowiedzUsuńmiło mi, że skomentowałaś/łeś :) mam nadzieję, że zostaniesz ze mną na dłużej i będziesz się częściej ujawniać. :) :*
UsuńCudowny
OdpowiedzUsuńCzekam na next
dziękuję! :*
UsuńWitaj ;*
OdpowiedzUsuńTo znowu ja ;)
Jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich umiejętności, nie mogę wyjść z zachwytu. Twoje opowiadanie jest cuuudowne! ♥
Zdążyłam się już zakochać w historii prezentowanej przez Ciebie, to była miłość od pierwszego wejrzenia ;*
Udało mi się skomentować wszystkie rozdziały ;* Jeej, jestem z siebie dumna, ale stwierdziłam, że nie mogłabym zostawić ich chociaż bez jednego słowa od siebie.
Na bloga trafiłam jakoś w poprzedni weekend, ale byłam na telefonie i link mi przepadł. Zdążyłam przeczytać tylko prolog, lecz byłam nim nieprawdopodobnie zachwycona. Dość trudno było mi znaleźć Twój blog ponownie, byłam sfrustrowana bo szukałam, szukałam, szukałam i nic. Z wielkim smutkiem miałam się już poddać, na szczęście los postanowił się do mnie uśmiechnąć i udało mi się znaleźć ponownie tego świetnego bloga ♥ Teraz dodam go do listy ulubionych i więcej go nie zgubie ;*
Twoje opisy są w każdym calu starannie dopracowane, nie wiem jak Ty to robisz, że pisanie wychodzi Ci tak precyzyjnie ;*
Każdy rozdział jest wyjątkowy, chce się więcej i więcej ;* Uzależniasz nas od czytania tego cudeńka *.*
Od dzisiaj masz nową, stałą czytelniczkę ♥ Będę starała się komentować każdy nowy rozdział. Mam nadzieje, że się nie poddasz i nadal będziesz kontynuowała opowiadanie ;* Dobrze wiem, że mała ilość komentarzy może trochę pozbawić chęci dalszego pisania w świecie bloggera. Mam ten sam problem, sama prowadzę bloga z opowiadaniem o Violettcie i komentuje go mała ilość osób ;) Staram się jednak jakoś nie załamywać, bo wiem, że mam prawdziwych czytelników, którzy nie znikają po zostawieniu jednego komentarza. Postaraj się nie przywiązywać większej wagi do ilości, wiem, że to trudne, ale może zrobisz to dla mnie? ;* Ja postaram się być tutaj od teraz zawsze ;* Najważniejsze jest to, aby robić to co się lubi ;*
Nie jestem w stanie zrozumieć, że czasem blogi, które są naprawdę genialne, mają tak mało czytelników. Życzę Ci, aby pojawiło się ich więcej ;*
Ma tupet ten Paweł, zjawia się jak gdyby nigdy nic i wyznaje Marice miłość? Stracił swoją szanse. Sam jest sobie winien, że ją stracił. Zrobił jej świństwo, złamał serce i powinien w końcu przejrzeć na oczy, że nie zasługuje na drugą szanse. Trochę się boje co on może jeszcze wymyślić.
Jorge, wybawca, a wraz z nim herbaciane róże ;* Te kwiaty są piękne ;*
Mam nadzieje, że Marika nie stchórzy i wyzna szczerze swoje uczucia ;*
Jakieś nieprzyjemne wydarzenie w kolejnym rozdziale? *.* Trochę się zmartwiłam. Ciekawe kto będzie jego sprawcą.
Nie mogę się już doczekać kolejnej perełki w Twoim wykonaniu ;*
Dużo weny ;*
Całuje,
Rachel ;*
przeczytałam każdy komentarz, który dodałaś na moim blogu i za każdym razem na mojej twarzy pojawiał się ogromny uśmiech, gdy je czytałam. ♥ :) nie potrafię napisać jak baaaaardzooooo Ci dziękuje za tyle ciepłych, miłych i niesamowitych słów zwróconych w moją stronę, które dodały mi pewności siebie i kopa! <3 jestem ogromnie uradowana, że podoba ci się moje opowiadanie, mój styl pisania, rozdziały.. ♥ dziękuję Ci jeszcze raz z całego serca, najmocniej jak tylko można! Nawet nie wiesz jak baardzo poprawiłaś mi teraz humor! ♥ Jejku, aż nie wiem co napisać, nie pomyślałabym nigdy, ale to nigdy w życiu, że komuś spodoba się tak bardzo jak i co piszę. nie mogę uwierzyć :o :* SZOK xd zajrzę na pewno na Twojego bloga, który już znalazłam sobie na Twoim profilu. :D mam nadzieję, ze wieczorem przed snem znajdę czas na przeczytanie przynajmniej części z tych rozdziałów, które dodałaś. już czuję, że ten blog jest wyjątkowy i piękny! nie mogę się doczekać kiedy zacznę go czytać, ahh, najchętniej wzięłabym się za niego teraz, ale niestety jestem ograniczona czasowo :'( jednak obiecuję, przeczytam i po każdym rozdziale zostawię po sobie ślad! ♥ jeszcze raz przeogromnie dziękuję.. nie wiem co już pisać, milion buziaków ślę w Twoja stronę! :* :* :* :* :*:*:* i mam nadzieję, że nie zawiodę Twoich oczekiwań co do mojego bloga! ♥
Usuń