piątek, 30 stycznia 2015

Info! Info! Info!


Cześć misie ♥
To znowu ja, ale tym razem nie przychodzę do was z rozdziałem, choć bardzo chciałabym go dodać dla was... Jednak ostatnie tygodnie były dla mnie mega pracowite, nie miałam na nic czasu. Przepraszam was za to :*
Przez ok 5-6 dni, nie pojawi się żaden rozdział, ponieważ jadę na ferie i nie będę miała jak pisać. Dlatego wybaczcie mi, ale z racji tego, że będę miała ferie, postaram się wam to wynagrodzić większą liczbą rozdziałów. :)
Także trzymajcie się kochani! :* Tym, którzy wraz ze mną rozpoczynają ferie życzę, by były one pełne szaleństw i najlepsze w waszym  życiu i dużo śniegu :)
Tym, którym się kończą współczuję, a tym którzy jeszcze na nie czekają (i tym którym się kończą też) życzę powodzenia w szkole! ♥
Lecę już moje słoneczka :) ♥
Bajoo ♥.♥

Wasza ChrupciaForever

niedziela, 25 stycznia 2015

Rozdział 5 - Herbaciane róże.

 Wysoki chłopak uśmiechnął się szarmancko i poprawił idealne włosy.
 - Przyjechałem do ciebie. Pięknie wyglądasz, jak zawsze. - mówił przejeżdżając palcem po brzuchu brunetki. - Mogę wejść? - nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Marika zamknęła drzwi.
 - Już jest? - z salonu dobiegł głos Laury, która po chwili ukazała się za ścianą.
 - Wiedziałaś o tym?! - krzyknęła Marika. Ze zdenerwowania zmarszczyła brwi, a na jej czole pojawiły się 2 małe zmarszczki.
 - Uspokój się, to nie tak. - zaczęła blondynka.
 - A jak?! Dobrze wiesz, że zaczęłam nowy rozdział w moim życiu. Nie chciałam wracać do przeszłości. Tymczasem zapraszasz go tu jakby nigdy nic! - brunetka nie dawała dojść do słowa przyjaciółce.
 - Hej. Mała, uspokój się. - chłopak przyciągnął Marikę do siebie i musnął palcem jej kark.
 - Zostaw mnie! - odepchnęła go od siebie. Kipiała złością. Nie mogła uwierzyć, że jej najlepsza przyjaciółka zaprosiła do domu, kogoś, kogo starała się unikać, ze wszystkich sił. Nawet z myśli próbowała go wyrzucić.
 - Marika proszę cię! Pozwól mi to wytłumaczyć! - krzyczała Laura błagalnym tonem.
 - Nic mi nie musisz tłumaczyć. - w hałasie kłótni, nikt nie usłyszał jak kilkakrotnie rozlega się dźwięk dzwonka. Drzwi do domu otworzyły się, a za nimi ukazał się wysoki szatyn. Patrzył ze zdezorientowaniem na awanturę panującą w domu. Nagle Laura spojrzała na mężczyznę. Podeszła do niego.

piątek, 23 stycznia 2015

Rozdział 4 - Nie mogę jej powiedzieć prawdy.

 Brązowe drzwi otworzyły się. Za nimi stał wysoki szatyn, uśmiechnął się i spojrzał z lekkim zakłopotaniem w rękę, na której miał napisaną "ściągę".
 - Dzień dobry. Jest Monika? - wydudkał z wielkim trudem, po polsku. Kobieta stojąca na przeciwko niego patrzyła na niego ze zdziwieniem i gestem ręki zaprosiła go do środka. Weszli do wielkiego salonu, w którym unosił się zapach kwiatów wiśni. Chłopak usiadł na kanapie, a kobieta zniknęła za drzwiami pokoju. Po chwili wróciła, prowadząc za sobą wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę. 
 - Good afternoon. - powiedział siadając na przeciwko niego. - Mówisz po angielsku? (od autora: po angl) - zapytał.
 (rozmowa po angielsku!)
 - Tak... - po chwili namysłu zapytał. - Jest Monika? - mężczyzna siedzący na przeciw niego, podrapał się po karku. Pewnie jej nie ma. Przeszło mu przez myśl.
 - Nie. Nie ma jej. - Po usłyszeniu tych słów szatyn wstał z kanapy w kolorze ecru.
 - Mógłby jej pan przekazać, że byłem? Mam na imię Jorge.. - uśmiechnął się nerwowo spoglądając na ojca dziewczyny. 
 - Monika już tu nie mieszka. Przeprowadziła się. - westchnął.
 - A gdzie? - zapytał unosząc brew. Przyleciał tu znowu specjalnie dla niej. Jak najszybciej tylko mógł. Chciał się z nią znowu zobaczyć, a udział w trasie nie pozwalał mu na wcześniejszy przylot. 
 - Mogę ci tylko powiedzieć, że daleko stąd. Do USA. Nic więcej nie kazała nikomu mówić. Przykro mi. - mówił widząc jak mina chłopaka smutnieje. Patrzył na niego z lekkim współczuciem. 
 - Co? Tak daleko? - opadł na kanapę. - Proszę, niech pan mi poda jej nowy adres. - powiedział błagalnym tonem.
 - Niestety zakazała mi tego.

piątek, 16 stycznia 2015

Rozdział 3 - Gotowa na zmiany.

  Nieziemsko piękny uśmiech oświecił twarz Mariki pokrytą kroplami deszczu. Lekko przemoczona ciemna koszulka podkreśliła tors chłopaka. Dziewczyna spuściła wzrok i wbiła go w czarne adidasy osoby stojącej przed nią.
 - Czemu ode mnie nie odbierałaś? - przejechał palcem po jej policzku i uniósł jej twarz. Spojrzała mu prosto w niesamowicie niebieskie tęczówki. Westchnęła cicho. Dokładnie przyglądała się każdemu kawałku jego twarzy. Wyprzystojniał. Przeszło jej przez myśl za co od razu się skarciła.
 - Nie chce mi się z tobą rozmawiać. - zgrabnie wyminęła chłopaka i ruszyła dalej, nerwowo wyłamując sobie palce. Nie możesz mu ulec. Nie możesz. Nie możesz. Ciągle powtarzała sobie w myślach. Szła prosto, nie zważając na bure kałuże wody znajdujące się na chodniku. Łzy wymieszały się z kropelkami deszczu swobodnie spływającymi z jej twarzy.

sobota, 10 stycznia 2015

Rozdział 2 - To ciebie kocham.

 Chłopak stojący na pomoście nachylił się nad jezioro i spojrzał w dół. Dziewczyna nie wypływała na powierzchnię, bez wahania szatyn wskoczył do wody. Polka odpływała co raz bardziej na dno, próbując pływać, komicznie wymachiwała rękami i nogami. Chłopak szybko popłynął do niej, chwycił ją w swoje umięśnione ramiona i skierował się do brzegu.
 Położył Marikę na pomoście. Dopiero teraz zauważył, że już widział tą dziewczynę. Mówił do niej, ale dziewczyna nie reagowała. Straciła przytomność. Szatyn zbliżył swoje usta do ust dziewczyny, by wykonać sztuczne oddychanie. Odległość wynosiła zaledwie milimetry... gdy nagle dziewczyna ocknęła się i wypluła wodę, którą się zachłysnęła do góry, prosto w twarz szatyna. Chłopak odsunął się i zaczął się jej przyglądać wycierając twarz.
 (rozmowa po hiszpańsku)
 - Witam ponownie, maleńka. - powiedział zabawnie ruszając brwiami. - I dziękuję za to jakże miłe powitanie.
 Dziewczyna podniosła się zdezorientowana. Podrapała się po głowie. Popatrzyła głupio na szatyna. Po chwili przypomniała sobie co się stało.

piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 1 - Maleńka

  Z hotelu wysnuły się pierwsze osoby. Leniwe słońce oświeciło rozradowaną dziewczynę, która od razu zaczęła dobijać się po autografy i zdjęcia. Co chwilę spoglądała na drzwi, z których co jakiś czas wychodziła jakaś gwiazda. Jednak Jego ciągle nie było.. Po chwili z hotelu wyszedł Jorge. Brunetka miała ochotę rzucić się na Niego i już nigdy Go nie opuścić. Uśmiechnęła się głupkowato ciągle na niego patrząc. Szatyn przesuwał się co raz bliżej dziewczyny, rozdając autografy i robiąc sobie zdjęcia z fankami. W końcu znalazł się przed nią. Patrząc na nią zielonymi oczami uśmiechnął się. Nawet nie wiesz jaki jesteś dla mnie ważny. Pomyślała brunetka.

wtorek, 6 stycznia 2015

Prolog



  Pewnego pięknego, słonecznego dnia, letnie słońce oświecało bardziej niż zwykle twarze zadowolonych i promieniujących radością dzieci, młodzieży i dorosłych. To dzisiaj w Krakowie będzie koncert Violetta Live. Krakowskie ulice były bardziej zatoczone niż zwykle. Między wielkimi tłumami przed hotelem, w którym znajdowali się artyści, zgrabnie przemykała się smukła sylwetka. Ciemnowłosa dziewczyna o rozjaśnionych końcówkach włosów, ciemnych niebieskich oczach, które w świetle słońca iskrzyły się niebiańską radością. Dziewczyna liczyła zaledwie niecałe 160 cm wzrostu. Przechodziła tak cicho i uważnie, że nikt nie zauważył jej wychodzącej co raz bliżej wejścia i czekających już limuzyn. Nagle stanęła na samym początku. Wyczekiwała z ogromną radością i szerokim uśmiechem na opalonej twarzy na swoich ulubieńców. Na lekkim, przyjemnym wietrze, powiewała malutka, liliowa karteczka, którą trzymała w ręce obok zdjęć aktorów czekających na autografy. Na jej lewym ramieniu zwisała kremowa torebka, która idealnie pasowała do koktajlowej, ale lekko zwiewnej sukienki. 12 centymetrowe szpilki w kolorze ecru, wydłużały jej krótkie i szczupłe nogi. Była co raz bliżej swoich marzeń.