Jestem, ciągle tu jestem, chociaż Was już pewnie nie ma..
Nie było mnie dłuuugooo. Nie miałam weny, szybko się wypaliłam.. A teraz gdy mam w głowie miliard pomysłów na rozdziały, to zupełnie nie mam czasu ich pisać. Wolne od nauki chwile poświęcam na odpoczynek i spotkania ze znajomymi. Chciałabym wrócić.. Może kiedyś nadejdzie ten czas, w którym znów będę pochłaniać się w pisanie nowych historii. Gdybym mogła przelać to wszystko co mam w głowie w przeciągu kilku sekund na ekran laptopa, rozdziały pojawiałyby się niemal codziennie.
Ale czy wrócę.... Nie wiem.
pozdrawiam i ściskam mocno wszystkich, którzy zostali (choć szczerze myślę, że moje pozdrowienia będą odbijać się od ścian pustego pokoju, nie trafiając do żadnej osoby)
mam nadzieję, że następnym razem pojawię się z czymś więcej, niż tylko głupim wytłumaczeniem
xx
W koncu Cie znajde
niedziela, 13 grudnia 2015
niedziela, 17 maja 2015
Rozdział 10 - Nie chciałam cię zranić.
Przez Marikę przeszedł chłodny dreszcz. Opanowało ją lekkie przerażenie, a strach wpłynął do mózgu. Nie miała pojęcia co odpowiedzieć. Spojrzała bezradnie na zdenerwowaną twarz mężczyzny stojącego przed nią.
- Robisz mi nadzieje, a potem umawiasz się z innym? - krzyknął łapiąc ją za nadgarstki. - Chcesz się na mnie odegrać?! Przecież cię przeprosiłem. - Dziewczyna patrzyła na blondyna stojącego przed nią, na jej twarzy malowało się przerażenie. Niepomalowane usta lekko rozchyliły się. W lewej ręce nerwowo ściskała kluczyki od domu. Mężczyzna spojrzał na bezwładne ciało Mariki. - Przepraszam. - dodał ze skruchą. - Nie powinienem. - puścił jej ręce z kurczowego uścisku, które bezsilnie opadły. Brunetka usunęła się lekko w tył, poczuła na swoich plecach drzwi od mieszkania. - Zrobiłem się zazdrosny, zrozum. - Dodał, gdy zobaczył wyraz twarzy dziewczyny. Przełknęła głośno ślinę i niepewnie odwróciła się plecami do chłopaka, wyciągnęła rękę do przodu i szybko otworzyła drzwi. Spojrzała na niego. - Wybacz mi, proszę. - Zamknęła drzwi. Stała przed nimi kilka minut. Bezgłośnie wpatrywała się w konstrukcję. Czuła, dziwne ukłucie w sercu. Dotknęła nieśmiało drzwi dłonią.
- Paweł. - wyszeptała przysuwając głowę do drzwi. Niemalże była pewna, że on w tej chwili, nadal stoi za drzwiami i czeka, na cokolwiek, po prostu czeka.
- Dobrze się czujesz? - zapytała Laura unosząc brew, gdy zobaczyła niską brunetkę przytulającą się do drzwi. Marika odwróciła się w stronę dźwięku.
- Tak. - odparła niepewnie po czym ruszyła chwiejnym krokiem w kierunku schodów.
- Lepiej zrobił ci spacer? - szybko rzuciła Laura w kierunku dziewczyny snującej się po schodach.
- Tak. - Wyrzuciła z siebie beznamiętnie, ciągle myśląc o sytuacji, która wydarzyła się przed chwilą.
Rzuciła się na wielkie łóżko w swoim pokoju, przytuliła do siebie ulubioną poduszkę i zasnęła ze łzami swobodnie spływającymi po policzkach.
sobota, 9 maja 2015
Rozdział 9 - Miłość jest tym, co czuję.
- Nie bądź taka agresywna darling. - ten głos budził w Marice najgorsze odczucia.
- Po co do mnie dzwonisz? - zapytała już spokojniejsza. Ale sobie wybrała moment. Przeszło jej przez myśl. - Czego ode mnie chcesz i skąd masz mój numer?
- Ojj, nie tyle pytań na raz. Po pierwsze..
- Oh, tak zapomniałam. Dla takiej idiotki to za dużo. - przerwała jej. - Mów czego chcesz, bo nie mam na ciebie czasu. - wypowiedziała z pogardą oglądając swoje niebieskie paznokcie.
- Tak? To ciekawe jakie masz ciekawsze zajęcia. - roześmiała się. W Marice coś buzowało, miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. - Masz odpierdolić się od Jorge. Rozumiesz? Nie podpieprzaj się do niego, on kocha mnie, pogódź się z tym. Pożałujesz, jeśli mnie nie posłuchasz.
- Hahaha, nie mogę. Steph, proszę cię. Tak się martwisz o to, że zostawi cię dla mnie, że dzwonisz do mnie z pogróżkami? Jesteś żałosna.
- Phi. Raczej ty frajerko. Odwal się od mojego NARZECZONEGO! - pisnęła z naciskiem na ostatnie słowo.
- To on ciągle do mnie wydzwania.
- Myślisz, że mnie oszukasz? Nie skarbie, ja nie jestem taka tępa.. Nie rozdzielisz nas nigdy w życiu, mnie, Jorge i naszego dziecka. No tak kochanie, jestem w ciąży. A ty...
Marika nie miała ochoty słuchać dalej Stephie i szybko się rozłączyła. Podeszła do sotolika obok którego leżała Laura i odłożyła na niego telefon. Blondynka spojrzała na opaloną dziewczynę spod okularów.
- Po co do mnie dzwonisz? - zapytała już spokojniejsza. Ale sobie wybrała moment. Przeszło jej przez myśl. - Czego ode mnie chcesz i skąd masz mój numer?
- Ojj, nie tyle pytań na raz. Po pierwsze..
- Oh, tak zapomniałam. Dla takiej idiotki to za dużo. - przerwała jej. - Mów czego chcesz, bo nie mam na ciebie czasu. - wypowiedziała z pogardą oglądając swoje niebieskie paznokcie.
- Tak? To ciekawe jakie masz ciekawsze zajęcia. - roześmiała się. W Marice coś buzowało, miała wrażenie, że zaraz wybuchnie. - Masz odpierdolić się od Jorge. Rozumiesz? Nie podpieprzaj się do niego, on kocha mnie, pogódź się z tym. Pożałujesz, jeśli mnie nie posłuchasz.
- Hahaha, nie mogę. Steph, proszę cię. Tak się martwisz o to, że zostawi cię dla mnie, że dzwonisz do mnie z pogróżkami? Jesteś żałosna.
- Phi. Raczej ty frajerko. Odwal się od mojego NARZECZONEGO! - pisnęła z naciskiem na ostatnie słowo.
- To on ciągle do mnie wydzwania.
- Myślisz, że mnie oszukasz? Nie skarbie, ja nie jestem taka tępa.. Nie rozdzielisz nas nigdy w życiu, mnie, Jorge i naszego dziecka. No tak kochanie, jestem w ciąży. A ty...
Marika nie miała ochoty słuchać dalej Stephie i szybko się rozłączyła. Podeszła do sotolika obok którego leżała Laura i odłożyła na niego telefon. Blondynka spojrzała na opaloną dziewczynę spod okularów.
niedziela, 3 maja 2015
Rozdział 8 - Zaczekam na ciebie.
Powieki zasłoniły lekko oczy, które beznamiętnie wgapiały się w podłogę. Przez głowę Mariki przeszedł lekki szum wspomnień. Ciepło dobrych chwil wyostrzyło się zakrywając te złe. Wyolbrzymiała jego plusy. Potrzebowała szczęścia. Bliskości. Miłości.
- No powiedz coś. - powiedział cicho Paweł przejeżdżając delikatnie po policzku brunetki. Podniosła swój wzrok i spojrzała mu głęboko w oczy. Próbowała wyczytać w nich cokolwiek. Ale one nic nie mówiły. Były puste.
- Co mam powiedzieć? - zapytała. Wydawało jej się, że jej słowa odbijają się w nicości, wydając głośne echo, niczym piłeczka pingpongowa odbijana od stołu.
- Czy chcesz do mnie wrócić. - Marika zmarszczyła nerwowo czoło. Nie miała pojęcia czego chce. Właściwie teraz nie chciała niczego. Nie chciała już nawet żyć. Odwróciła się do niego tyłem i spojrzała na miasto przez ogromne okno. - Chcesz? - zapytał znowu. Brunetka westchnęła cicho. - Jeśli nie chcesz to powiedz. Odejdę.
- Nie chcę żebyś odchodził. - powiedziała cicho. Miała nadzieję, że on tego nie usłyszał.
- Więc czego chcesz? - usłyszał. Nie wiedziała co odpowiedzieć. Odwróciła się w jego stronę, szybko do niego podeszła i przytuliła go. - Wybacz mi. - powiedział szepcząc jej we włosy.
- Nie wiem czy potrafię.
- Potrafisz.
sobota, 2 maja 2015
Żyję? Powiedzmy.
Cześć misie! ♥
Na początku muszę was ogromnie przeprosić, za to, że przez ten długi czas, na moim blogu nie pojawiło się zupełnie nic. przepraszam.
Z powodów osobistych nie byłam w stanie dla was nic napisać.
Naprawdę bardzo się starałam, ale byłam tak "osłabiona", że nic sensownego mi nie wychodziło.
To był dla mnie trudny czas. Szczerze to nawet nie miałam siły napisać, że potrzebuję przerwy. Nie potrafiłam sklecić zdania, by miało jakikolwiek sens.
Jednak wracam.
Można powiedzieć, że opanowałam sytuację. I mam nadzieję, że wrócę tu do Was, z lepszymi rozdziałami i mój powrót (o ile ktoś go dostrzeże) Was nie zawiedzie. :)
Jeśli nadal tu jesteście, jeśli zostaliście ze mną, to serdecznie wam za to dziękuję.
Kocham Was mocno! ♥
PS. Jutro pojawi się nowy rozdział. Tym razem już na pewno! :*
sobota, 14 lutego 2015
Rozdział 7 - Zostaw mnie.
Dziewczyna stała osłupiona wbijając swój wzrok w zielone oczy szatyna. Zamarła. Nie miała pojęcia co ma teraz zrobić, co mam mu odpowiedzieć.
- Powiedz. - szepnął szatyn przejeżdżając palcem po gładkim policzku Mariki.
- Co to zmieni? - zapytała ciągle patrząc mu w oczy. - Nic. - powiedziała już ciszej. Jej serce niemal krzyczało "KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ DO SZALEŃSTWA!", ale przez gardło, nie przechodziło, żadne z tych słów. Tak szybko chciała je wypowiedzieć, że dławiła się nimi. Błagalny wzrok Jorge, rozdzierał serce dziewczyny. W tej chwili najbardziej chciała rzucić się na niego i wbić w jego usta. Łagodnie wypuściła powietrze z ust i lekko odsunęła się w tył. Jorge przyciągnął ją bliżej siebie. Za każdym razem kiedy Marika chciała odejść nieco dalej od niego, on ją zatrzymywał kurczowym uściskiem. - Dlaczego ty mi to robisz?
- Chcę tylko znać prawdę. - przejechał palcem po jej ustach, pomalowanych szminka w kolorze ciemnego różu. Prosty gest, pozornie bez znaczenia, lecz spowodował, że Marika zaczęła płonąć, rozżarzonym ogniem miłości. - Tylko prawdę. - powtórzył poprawiając jej włosy. Dziewczyna przymrużyła lekko oczy i zaczęła analizować każde słowo, które chciała wypowiedzieć. Jednak rozpraszał ją widok przystojnego mężczyzny stojącego tak blisko niej.
- Powiedz. - szepnął szatyn przejeżdżając palcem po gładkim policzku Mariki.
- Co to zmieni? - zapytała ciągle patrząc mu w oczy. - Nic. - powiedziała już ciszej. Jej serce niemal krzyczało "KOCHAM CIĘ! KOCHAM CIĘ DO SZALEŃSTWA!", ale przez gardło, nie przechodziło, żadne z tych słów. Tak szybko chciała je wypowiedzieć, że dławiła się nimi. Błagalny wzrok Jorge, rozdzierał serce dziewczyny. W tej chwili najbardziej chciała rzucić się na niego i wbić w jego usta. Łagodnie wypuściła powietrze z ust i lekko odsunęła się w tył. Jorge przyciągnął ją bliżej siebie. Za każdym razem kiedy Marika chciała odejść nieco dalej od niego, on ją zatrzymywał kurczowym uściskiem. - Dlaczego ty mi to robisz?
- Chcę tylko znać prawdę. - przejechał palcem po jej ustach, pomalowanych szminka w kolorze ciemnego różu. Prosty gest, pozornie bez znaczenia, lecz spowodował, że Marika zaczęła płonąć, rozżarzonym ogniem miłości. - Tylko prawdę. - powtórzył poprawiając jej włosy. Dziewczyna przymrużyła lekko oczy i zaczęła analizować każde słowo, które chciała wypowiedzieć. Jednak rozpraszał ją widok przystojnego mężczyzny stojącego tak blisko niej.
sobota, 7 lutego 2015
Rozdział 6 - Do zobaczenia nigdy.
- Masz wszystko? - zapytała Laura zamykając bagażnik, do którego wcześniej włożyła 2 walizki.
- Tak, raczej tak. Jeszcze tylko skoczę do kiosku po doładowanie. - powiedziała Marika opuszczając na nos przeciwsłoneczne okulary w kształcie serduszek. Otworzyła drzwi do czarnego BMW M4 Cabrio i usiadła po stronie pasażera. Spojrzała na blondynkę, wkładającą kluczyk do stacyjki i cicho westchnęła. - To tylko parę dni. - dokładnie przyglądała się smutnej twarzy przyjaciółki.
- I tak będę za tobą tęsknić. - wypowiedziała nawet nie spoglądając na brunetkę siedzącą obok.
Marika weszła do sklepu. Idąc w kierunku lady, wypadł jej portfel, który wcześniej otworzyła, co spowodowało rozsypanie się pieniędzy. Dziewczyna schyliła się, by je pozbierać. Nagle jej rękę musnęła czyjaś dłoń.
- Pomogę. - obok niej ukazał się wysoki brunet. Marika uniosła głowę na chłopaka. W jego niebieskich oczach, radośnie pogrywały ze sobą iskierki szczęścia. Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. Jej serce zadrżało. - Jestem Luke. - powiedział wkładając pieniądze do jasnobrązowego portfela utkwionego w bezwładnej ręce brunetki. Dziewczyna otrząsnęła się.
Subskrybuj:
Posty (Atom)